„Rozumiemy się bez słów”, opinia
Autor: Paulina Cabaj, kl. 1H
„Rozumiemy się
bez słów”
„Rozumiemy się bez słów” w reżyserii
Erica Lartigau’a to pierwszy film, do którego nie potrafię się jednoznacznie
ustosunkować. Jest to pełna paradoksów komedia, poruszająca wątki, o których
nie mówi się na co dzień.
Początek filmu przypomina niejako
współczesne produkcje Disney’a, w związku z
czym nie wydaje się być obiecujący. Mamy tu do czynienia z miłosnymi i
szkolnymi rozterkami nastolatków, a także z obowiązującą w słabej jakości
komediach zasadą – jeśli głównemu bohaterowi bądź bohaterce ktoś „wpadnie w
oko”, na pewno zostaną parą. Na szczęście z czasem film robi się lepszy, dzięki
paradoksalnym, jak i zabawnym wydarzeniom.
Jednym z nich jest start w wyborach ojca
głównej bohaterki - Rodolphea Béliera (w tej roli François Damiens). Nie byłoby
w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż jest on osobą głuchoniemą. Na co dzień
nie zdajemy sobie sprawy, z jak wieloma ograniczeniami zmagają się takie osoby.
Film doskonale obrazuje te trudności, odnosząc się zarówno do codziennych
czynności, jak i do niecodziennych marzeń tychże osób.
Wątkiem zasługującym za uwagę jest pasja
głównej bohaterki – Pauli (Louane Emera). Jako jedyna z całej rodziny nie
została dotknięta chorobą, przez co musiała opiekować się bliskimi. Dodatkowo
jej pasją był śpiew. Trudno jest sobie wyobrazić sytuację, w której rodzina nie
potrafi zrozumieć naszego hobby, cieszyć się z sukcesów, podzielać
zainteresowań. Paula wzbudziła we mnie wiele emocji. Dzielna, niezwykle
utalentowania dziewczyna, która zasługuje na współczucie i empatię.
Doskonałym zabiegiem, według mnie,j jest
moment, gdy podczas występu głównej bohaterki nagle dźwięk piosenki zaczyna
cichnąć, aż znika całkowicie. Wzbudziło to we mnie niewyobrażalne emocje,
pokłady współczucia, a przede wszystkim ogromny dyskomfort sytuacji. Ta chwila,
która postawiła mnie w roli osoby niesłyszącej, na długo pozostanie w mej
pamięci.
Najbardziej emocjonujący w filmie jest
jednak jest wątek wyjścia dziecka spod skrzydeł rodziców. Dotyczy on każdego,
a tak rzadko o nim myślimy. Dla niektórych bolesny, jak dla Pauli, która
wyraziła swe emocje śpiewem, dla innych wymarzony. Niezwykle rzadko poruszany w
filmach, a tak oddziałujący na emocje, psychikę człowieka.
Muszę przyznać, że, pomimo wielu
mankamentów, warto było wybrać się do kina. To film, który wyzwolił szereg
różnego rodzaju emocji – od radości po smutek. Otworzył mój umysł na problemy
osób głuchoniemych, a także ich bliskich. Sprawił, że doceniłam moją rodzinę.
Film, który porusza, to dobry film.