Polecamy film "Dziewczyna z perłą" w reż. Petera Webbera
„Perły
są najlepszymi przyjaciółkami mężczyzny”
Przenieśmy się do XVII
wieku. Olbrzymie suknie, żaboty, wielodzietne rodziny. Bogobojność, bogactwo,
ubóstwo, smród. W takiej scenerii rozgrywa się akcja „Dziewczyny z perłą”
Petera Webbera.
Początek filmu – dość
przewidywalny. Bieda w rodzinie zmusza Griet do pracy w charakterze
służącej. Jednakże dziewczyna jest „elementem” niebywale zaskakującym. Prócz
bycia służką w domu Vermeerów, stała się muzą i krytykiem niezwykłego artysty. Pomoc
przy mieszaniu farb w jednej chwili przeradza się w uczucie. Relację, którą
trudno określić. Czy to miłość? Chyba nie, bo przecież prawie nie rozmawiają,
nawet nigdy się nie dotknęli. Przyjaźń? Raczej nie, bo czy przyjaciele patrzą
na siebie w ten sposób? Niezaprzeczalnie łączy ich coś niezwykłego, a mimo to
wciąż pozostają wobec siebie chłodni. Zdają sobie sprawę z dzielącego ich
dystansu. Przecież on ma żonę, ona – adoratora. Wymieniane przez Colina Firth’a
i Scarlet Johansson spojrzenia, wskazują na to, że grani przez nich bohaterowie
pragną siebie, jednocześnie podziwiając się nawzajem. Prawdziwe
urzeczywistnienie tego uczucia widzimy dopiero, gdy artysta pomaga swej muzie –
najpierw „ratując” ją przed mecenasem, następnie – wręczając jej perły swej
żony. Sposób ukazania tychże pereł w ekranizacji powieści Tracy Chevalier jest
wielowymiarowy. Symbolizują one coś więcej niż biżuterię. Nie są tylko
elementem słynnego obrazu. Nie są zwykłym prezentem. To, w jakim kontekście je
postrzegamy, zależy tylko od nas. Peter Webber nie narzuca widzom jednej
odpowiedzi.
Oglądałam ten film dwa
razy. Za każdym razem dostrzegałam inne znaczenia pokazanych scen. Za pierwszym
razem zaintrygowała mnie sztuka, a właściwie kulisy powstawania arcydzieła, za
drugim – sposób ukazania w filmie postaci kobiet. Zarówno Griet, jak i pani
Vermeer oraz jej matka, mają niezwykle silne osobowości. Scenarzystki – Olivia
Hetreed i Tracy Chevalier – umocniły pozycję kobiet. Grana przez Judy
Parfitt teściowa Vermeera jest głową rodziny. Stanowcza, stonowana – to ona dba
o to, by Jan miał dla kogo malować . To ona zarządza domowym budżetem. To ona
kara swe wnuki. Jej córka również stara się być silna. Jednak przeszkodą dla Cathariny
(matki sześciorga dzieci) jest jej zazdrość o Griet. Służąca (nawet ona) także
pokazuje siłę swego charakteru, policzkując córkę Vermeerów czy też wyrażając
odważnie swe zdanie.
Intrygujące w filmie
jest również pokazanie diametralnych różnic wyznaniowych bohaterów. Tu, gdzie
zaczyna się protestantyzm – zaczyna się ubóstwo. Kontrastowe zestawienia
wpływają korzystnie na zainteresowanie filmem.
Cała niezwykłość tego
filmu zbudowana jest na drobiazgach.
Pojedyncze kadry, zawarte w nich spojrzenia, krótkie sceny, znikome
rozmowy. W jednej ze scen widzimy artystę tworzącego obraz, stawiającego kropkę przy kropce. Tak też
należy oglądać ten film – poznając go
kadr po kadrze.
Autor: Paulina
Cabaj
kl. 2h
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń